Ndélélé

O PRACY MISYJNEJ SIÓSTR PASJONISTEK W KAMERUNIE W NDELELE OPOWIADA
S. TEODORA GRUDZIŃSKA.

W roku 1986 przybyłyśmy na placówkę misyjną w Kamerunie Bertoua – Tigaza a następnie w 1990 roku objęłyśmy drugą placówkę w Ndelele. Jest to małe miasteczko bez prądu, wody, nie ma dróg przejezdnych. Jest położone w południowo wschodniej części Kamerunu 30 km od granicy RCA i 60 km od Konga. Obydwa te kraje są od kilku lat w stanie wojny domowej i zalewają naszą miejscowość uchodźcy, jak również i rebelianci.
Nasza praca misyjna w Ndelele w diecezji Batouri polega na służeniu Bogu przez posługę w duchu charyzmatu naszego Zgromadzenia tutejszej najbiedniejszej ludności plemienia KAKO i wielu innym, na czele z plemieniem BAKA tzn. Pigmeje – ludzie lasów.

Prowadzimy przychodnie zdrowia i przy niej mamy ośrodek leczenia gruźlicy i chorych na AIDS, położnictwo i szeroko rozbudowany program profilaktyczny, który poprzez szczepienia i edukację ma na celu zapobieganie ryzykownym zachowaniom prowadzącym do wielu chorób.

Odpowiadamy za katolicką szkołę podstawową i przez kilka lat prowadziłyśmy szkolnictwo dla dzieci i młodzieży z plemienia Baka, by ich przygotować do szkoły podstawowej i do pracy w różnych specjalnościach (stolarka , uprawa , hodowla zwierząt). Ci ludzie żyli z bogactwa lasów. Niestety od ponad 40 lat lasy są masowo wycinane a nie sadzone. Setki kloców są codziennie wywożone do Europy. Zysk z tego wzbogaca dyktaturę rządzącą.

Szkolnictwo w Kamerunie jest nie obowiązkowe i mały procent dzieci ma szanse uczenia się – dlatego rozwijamy Adopcję Serca i mamy już ponad 200 dzieci, które dzięki ofiarności dobrych ludzi może uczęszczać do szkoły. Dzieci – sieroty nie są już tylko siłą roboczą.
Prowadzimy katechezę dla dzieci i młodzieży by przygotować ich do Chrztu Św. i innych sakramentów. Mamy różne grupy modlitewne dla dorosłych i dzieci np. Cop Monde = Dzieci Świata.
Dzięki pomocy Przyjaciół Misji, placówka misyjna w Ndelele mogła wybudować przychodnię, położniczy budynek, wykopać studnię i doprowadzić wodę pitną do przychodni, kupić kolektory słoneczne by mieć w minimalnym stopniu światło. Często wyciągamy rękę do otrzymanych ofiar na leczenie w skrajnych sytuacjach dzieci w silnych malariach, poparzeniach i źle odżywianych.

 

Dla opisu szerokiego zasięgu naszej pracy misyjnej dam przykład. Przyszedł do naszej przychodni muzułmanin z dwoma synami bardzo chorymi, mającymi 9 i 12lat . Ojciec ich opowiedział co go spotkało na drodze. Jechał do nas na motorku ponad 50 km straszną drogą, gdzie dla opieki nad uchodźcami są liczne postoje policji. Niestety, każdy musi im dać łapówkę 500 FCFA = 1€. Dawał na każdym postoju wymaganą sumę, ale jeden zażądał 2x tyle mimo, że papiery wszystkie miał ważne. Ojciec opowiedział całą swą historię, mówił, że nie ma pieniędzy i ma dwoje ciężko chorych dzieci czym zapłaci za leki… . Niestety ten „opiekun” był spragniony, zabrał mu klucz od motoru i kazał iść na pieszo. Ojciec aż płakał mówiąc do niego „bracie mój” dzieci nie dojdą, jeszcze mam do szpitala Sióstr ponad 10 km. Nic nie pomogło, szli ponad 6 godzin i wycieńczeni dotarli. Zajęłam się dziećmi włączając im kroplówki z lekami od malarii i zadzwoniłam w obecności Ojca do szefa policji, nie ufałam jego obietnicom. Dzwoniłam do Burmistrza miasta , też widziałam słabą pewność i na szczęście był obecny w tym mieście Senator pochodzący z tego miasta i często nas odwiedzający i zażądałam wkroczenia i zlikwidowania krzywdy którą wyrządzają chorym emigrantom ci co są rozstawieni na drodze z dużą pensją dla bezpieczeństwa uchodźców a ich dobijają jak bandyci, bo ten policjant pojechał zabranym motorem do baru w naszym mieście pić alkohol. Oto pokój w tym kraju mimo licznych interwencji ojciec dopiero po 2 dniach odzyskał z pustym bakiem motor. Kochani dzięki waszej pomocy mogłam wyleczyć darmo chłopców i szukać sprawiedliwości dla najbiedniejszych. Przykład jest opisany jeden, ale podobnie drastycznych jest wiele każdego dnia, bo do nas się garną dziesiątki osób dziennie, a muzułmanie mają wielkie zaufanie i mówią: „wy jesteście tu przysłane przez Boga”.
Moje współsiostry Kamerunki też mają wielkie zaufanie i dużą inicjatywę w świadczeniu, że Bóg nas wszystkich kocha i jesteśmy Jego dziećmi. Obecnie na placówce posługuje pięć Sióstr, S. P. Nicoele, s. Teodora, s. Karola, s. Blandine i s. Rose. Wspierajmy się nawzajem modlitwą i ofiarą. Wdzięczna wspólnota sióstr z Ndelele – Siostra Teodora Grudzińska.