ZA GŁOSEM POWOŁANIA

Mając 9 lat bawiłam się na łące, gdzie było dużo białych kwiatów, było ich dużo i sięgały mi do ramion. Byłam urzeczona ich pięknem i powiedziałam Panu Jezusowi – ja też chcę być pięknym kwiatkiem w Niebie i coś z tego już we mnie zostało. W domu był Rycerz Niepokalanej – znalazłam w nim artykuł Konwalia Chrystusowa, w którym siostra zakonna była porównana do kwiatu konwalii. W szkole pisaliśmy wypracowania pod tytułem „Kim będę” – to napisałam, że będę siostrą zakonną. Mijał czas, coraz wyraźniej przynaglało mnie do opowiedzenia się za tym. Nie miałam żadnego kontaktu z siostrami, wiedziałam, że nikt mi nie ułatwi w tej sprawie, więc uważałam, me pragnienia za niemożliwe do spełnienia. Kończyłam szkołę podstawową, gdzie zorganizowano egzamin na szerszą skalę, ktoś ma przyjechać obcy, by nas egzaminować. Wzięłam książkę z algebry i w ogrodzie tak półleżąc czytałam – naraz coś się stało, znikło wszystko – zobaczyłam siostrę zakonną, która pochyliła się tak, że jej welon dotykał mych ramion, wzięła mnie za rękę i rzekła – „Cofnij się- choć ze mną- bo ciebie szatan chce udusić”- ogarnął mnie lęk i wielka cisza i zdziwienie i jakby dotyk Nieba, a nikogo już nie było, czułam dotyk jej ręki, odeszłam pełna zdumienia, nie mówiąc o tym nikomu. Wiedziałam tylko, że Bóg chce mnie mieć w życiu zakonnym, bo widząc trudności chciałam z tego zrezygnować. Wujek chciał mnie zabrać do miasta, bym poszła dalej się uczyć. Bałam się tego, coś mnie blokowało, prosiłam Księdza Proboszcza, by mi w tym pomógł – to powiedział mi – źle ci u Mamy, w dzisiejszych czasach czego szukasz – i tak schodziło. Wołano mnie na zabawy, ale nie miałam w tym upodobania. U mojej siostry było jakieś towarzyskie spotkanie, byłam tam, były tańce. Mnie też wypadało brać w tym udział. Tańczyłam z kimś – zjawił się Pan Jezus i cały czas był obok mnie i mówił mi – to nie tu twoje miejsce – czekam na ciebie. Pan Jezus był mi bardzo bliski, często rozmawiałam z Panem Jezusem w moim sercu, chciałam wynagradzać brak miłości u wielu. Chciałam iść do zakonu najbardziej surowego, chciałam pocieszać i wynagradzać. Były trudności, nie miałam kontaktu i odradzano mi to. W tym czasie uczyłam się szycia – ciężka krawiecczyzna – garnitury, kurtki męskie. Ciągle mówiłam Panu Jezusowi – zostaw mnie, bo widzisz jak jest – jednak nie miałam spokoju.

Była wiosna, kwitły krokusy – patrząc na białego, który był w rozkwicie mówię, tak już wszystkim zmęczona – no jeśli on zakwitnie jeszcze raz, to znaczy, że Pan Jezus nie zrezygnował i na mnie czeka i krokus zakwitł.

I w krótkim czasie napisałam do Rycerza Niepokalanej w Niepokalanowie. Przysłali mi zeszyt z adresami zgromadzeń zakonnych. Po jakimś czasie jeden adres jakoś mi „zaświecił” o Męce Pańskiej. Napisałam chociaż adres był już nieaktualny, ale do danego zgromadzenia dotarło – niedługo otrzymałam odpowiedź. Pojechałam z wykazem rzeczy, które miałam mieć do swej dyspozycji i potrzebnymi dokumentami. Kochana Mamusia odwiozła mnie do dworca kolejowego, jechałam długo, bo było bardzo daleko. Gdy dojechałam wzięłam dorożkę – bryczkę i dojechałam na miejsce. Przyjęto mnie życzliwie, byłam szczęśliwa, wydawało mi się, że tylko tu w inny sposób słońce świeci bardziej radośnie i jaśniej – no i dziś jestem tu od 58 lat. W zakonie jestem szczęśliwa, jest radośnie, a Pan Jezus i słoneczko cały czas się uśmiecha.

– Ta, która chciała być kwiatkiem /krokusek zakwitł po raz drugi, jeszcze piękniej/.